niedziela, 2 czerwca 2013

5. Wreszcie odwiedzę psychiatryk!

- Ale jak to w areszcie? Co ty do cholery zrobiłaś?!- krzyczał mocno wkurzony, ale jednocześnie podenerwowany Zayn.
- Ale to nie tylko ja! Malory też w tym siedzi! I to nie nasza wina! On był łysy!
- Twoja kuzynka? Kto był łysy? To się spodziewam, co to tam było... Czekaj, zaraz przyjadę!
- A niby gdzie mamy się ruszyć?!- burknęłam do telefonu, ale chłopak się rozłączył.
- Słuchaj...-zaczęła Malory- Nic nie mówimy Carol. Ani rodzicom. Pewnie nas spisali za napaść na policjanta, a ciebie jeszcze za to, że go pogryzłaś- spojrzała na mnie. Wzruszyłam ramionami. Po jakiś 10 minutach przyjechał Zayn i pogadał z policjantem, tym samym wąsaczem. Zobaczyłam, jak coś podpisuje, potem jeszcze robi sobie z nim zdjęcie. Usłyszałam tylko "To dla córek". Po chwili chłopak razem z innym policjantem otworzyli celę i poszliśmy za nim do auta. Siedział tam jeszcze jeden chłopak w lokach, pewnie Harry. Wsiadłam za Zaynem do przodu, a Malory wcisnęła się obok Hazzy. Pierwszy odezwał się mulat:
- Teraz mi powoli powiesz, co się stało-już nabrałam powietrza, żeby wykrzyczeć wszystko, lecz on zatkał mi usta dłonią- Spokojnie.
  I na przemian z kuzynką opowiedziałam mu o zdarzeniu. Przerywały tylko wybuchy śmiechu i nasze oburzone spojrzenia. Po chwili, kiedy chłopacy przestali się śmiać, Zayn znowu się odezwał:
- Już jest w porządku. Pogadałem z nimi i macie czyste akta, ale jak coś tak
takiego się jeszcze raz zdarzy, przywrócą wam to- odetchnęłyśmy z ulgą.
- A, i jeszcze jedno...- zaczęła ruda- Carol nic nie może się dowiedzieć, okay?
- Wasza kuzynka?
- Jej, moja siostra. Przyrodnia, żeby nie było!- zastrzegła Malory, na co Harry znowu wybuchnął śmiechem.
- A ty co rżysz?- spytała go natychmiast, sama ledwo powstrzymując śmiech- Dobra, to gdzie jedziemy?-spytała jak mała dziewczynka.
- Do domu Direction- odparł spokojnie Zayn i odpalił silnik.
- Ale szpan!-pisnęła podekscytowana Mal- Wreszcie odwiedzę psychiatryk!
 A ja myślałam, że to ja jestem większą wariatką.
                                                                                   ***
  W końcu podjechałyśmy pod dosyć duży dom z ogrodem. Z dużym ogrodem. I z równym trawnikiem. Rany, jak ja uwielbiam takie ogrody!!!
 Po chwili weszliśmy do domu. Zayn tłumaczył, że każdy ma własne mieszkanie i w ogóle, ale i tak uwielbiają tu przebywać. Mi się też podobało: jeden wielki syf. W kuchni było pełno naczyń, poustawianych byle gdzie, na górze ciuchy były porozwalane na podłodze... Normalnie moje klimaty. Poszłam z Zaynem do kuchni, czułam, że dzisiaj powinnam być grzeczna, bo mam dług do spłacenia chłopakowi.
- Zayn... Dzięki jeszcze raz. Naprawdę, na serio i...
- Serio, serio?
- Yhym.
- Spoko. Przyzwyczaiłem się do tego. Nawet w dzieciństwie musiałem wyciągać cię z tarapatów.
- A czasem i mnie, i ciebie-przypomniałam mu.
- No, jak wtedy, w drugiej klasie, kiedy powiedziałaś, że widziałaś na korytarzu jednorożce i potem wybiegłaś i...
- Ciichoo!!!-zatkałam mu usta ręką- Mogą usłyszeć- wskazałam ruchem głowy na salon. Lecz nagle usłyszeliśmy dochodzące z niego głosy:
- No co? Co się tak gapisz?
- Mam oczy i mogę! Zabronisz mi? A poza tym, niecodziennie dziewczyna mówi mi takie rzeczy!
  Usłyszałam, jak ktoś wstaje i po chwili Malory znalazła się w kuchni, a za nią wszedł Harry.
- Co za mną łazisz?- spytała, jednak po chwili dodała rozemocjonowanym głosem- Patrz, Bonnie, mam własnego goryla!
  Na co Hazza przerzucił ją sobie przez ramię jak piórko(którym była), i mimo wrzasków rudej "mam lęk wysokośći" wybiegł z nią do ogrodu i przez okno zobaczyliśmy jak sadza ją na drzewie i się drze:
- Chciałaś goryla? Masz goryla!- i już miał odchodzić, ale zobaczył jak Malory dygocze, więc zlitował się nad nią i posadził ją na ziemi. Ta zaczęła go gonić, a on ze śmiechem uciekał.
- Co do...?
- Też nie mam pojęcia, co tu si przed chwilą stało- powiedział Zayn i już nic nie mówiąc dokończyliśmy herbatkę.
  Harry z Malory wrócili do nas akurat w tym momencie, kiedy do domu weszli tanecznym krokiem pozostali chłopacy: Louis, Liam i Niall.       
I tak, po paru godzinach i kilku głębszych mogliśmy się lepiej poznać. Nagle wyrwał nas dźwięk mojego dzwonka. A trzeba wiedzieć, że mam ustawiony krzyk Tarzana, więc było nieźle.
- Bonnie Blake, gdzie ty się do cholery podziewasz?!
- O, hej Carol, ja też cię witam.
- Gdzie jesteś ty i Malory? I gdzie jest auto?!
  Zbladłam. Wyszeptałam do Mal "Fuck, your car" a ta potrząsnęła Harrym i wyciągnęła od niego informacje o samochodzie. Po chwili mi je przekazała. A przynajmniej próbowała.
- No? Czekam!
- No, eee... Auto było, znaczy tu... (Mal pokazuje palcem wskazującym w dół) Jest! Tu jest!
- Tu? Znaczy gdzie?
- No, yyy... W tym, no w kole.(Mal pokazuje rękoma przestrzeń w powietrzu) Znaczy w domu!
- Jakim, kurde, domu?
(Mal "przecina" dłonią szyję i szepcze "Nie mów Direction")
- Mam nie mówić...(facepalm kuzynki) Znaczy, mam mówić. No w domu, jak w domu, chałupy nie widziałaś?- byłam dumna, że tak inteligentnie wybrnęłam z tego, kiedy nagle Niall wrzasnął:
- Czemu masz nie mówić, że w domu Direction?!
  Zamarłam. Carol po drugiej stronie chyba też.
-JAK TO, I NIE ZAPROSILIŚCIE MNIE NA TĄ IMPREZĘ?!