czwartek, 3 października 2013

7. Aspirynki?

  Kiedy ogarnęliśmy, że Carol  jest na samym dnie rowu Mariańskiego (psychicznie) i na Mount Everest'cie (fizycznie), stwierdziliśmy, że w smutku najlepiej jest zapomnieć i dokończyliśmy butelkę Caro i wypiliśmy jeszcze jakieś zakurzonego jabola. Najwięcej kuzynka, najmniej Liam i ja, bo już ledwo trzymałam się na nogach. Pamiętam tylko jak ostatecznie runęłam na coś lub na kogoś i potem film mi się urwał.

    Ała, coś mnie uwiera w plecy. Dziwne. Przed sekundą tego nie czułam. Nie czułam pleców. Cholera, jak boli! Wszystko: plecy, zdrętwiałe nogi, w które wraca życie a najbardziej łeb. Rany, jak mi łupie. Tak ŁUP ŁUP ŁUP! Tak jakby goryl walił mnie metalowym drzewem ze słoniem na nim. Też metalowym.

   Powoli otworzyłam oko. Po chwili drugie. RATUNKU, INTI! ZNACZY SŁOŃCE! AAAA!!!-wrzeszczałam w duchu bo nie byłam w stanie otworzyć ust, a co dopiero wydobyc z siebie jakikolwiek dźwięk.
Dobra, przeszło, przyzwyczaiłam się.
Ale to nie zmieniało faktu, że miałam Saharę w gardle. W samo południe.
Więc zaraz, zaraz... Lokacja-gdzie ja jestem? Kafelki, świetlik w suficie, kibel z urwaną deską i koza. Jestem w łazience. Wait, wait what?! KOZA?!
-Kozo, co ty do cholery robisz w łazience?-szepnęłam.
- Meee!-odpowiedziała koza. Tyle wysiłku kosztowało mnie wypowiedzenie tych słów, a ta durna koza nie raczyła dać mi normalnej odpowiedzi?!
- Ty, ty... mała wredna, niegadająca gnido, ty-burczałam do kozy, wyczołgiwując się z szafki spod umywalki (!!!), a koza gapiła się na mnie ogłupiałym spojrzeniem.
- O matko, torturowali cię!- wnet zrobiło mi się żal tej kozy, no bo pewnie teraz wolałaby sobie hasać po łące, a nie siedzieć ze skacowaną idiotką w łazience z różową wstążką na tylnej nodze!
Dobra Bonnie, kombinuj, co się wczoraj działo... Była Carol. Był ten Daniel, który był jej chłopakiem. Był! Chyba. I był jabol. Bleeee, uhhh, fuuuj! I potem...Film się urwał. Dobra, czas poszukać reszty. Mam nadzieję, że nie jestem sama w domu, bo resztę porwali i umieścili na jakiejś bezludnej wyspie z ludożercami... Chociaż gdyby podgryźli trochę Zayna czy Carol, nie byłoby tak źle...
  Zeszłam na drugie piętro. Ten dom ma trzy, w tym poddasze, z którego zlazłam. Minęłam pokój, który miał otwarte drzwi. Co zrobiłam? Zajrzałam? A po co? Nie wiem. Widok był bardzo ciekawy: Zayn leżał rozwalony na łóżku, kołdra zwisała przez otwarte okno, z jego szafki wysypane były wszystkie jego bokserki (w tym jedne w żabki!) a na ramie łóżka wisiał mój... stanik.
- Yyy... Zayn?
- Snowcelocech...
- ZAYN TY MURZYŃSKI WIEŚNIAKU!
- KTO, JA WIEŚNIAK?!- wrzasnął natychmiast chłopak spadając z łóżka (ale natychmiast się podnosząc i stając w pozycji bojowej)-KOGO NAZYWASZ WIEŚNIAKIEM, WIEŚNIACZKO OD ZAPLUTYCH LAM!
- Lamy. Nie. Są. Zaplute.-odpowiedziałam spokojnie. Chyba się tego nie spodziewał- Zayn, co tu robi mój stanik?
- Co? Jaki... A, to-zdjął go z ramy łóżka.
-ZABIERAJ TE BRUDNE RĘCE OD MOJEJ BIELIZNY, ŚMIECIARZU!-rzuciłam się po własność i przycisnęłam ją do siebie jak skarb- Co. To. Tu. Robi?
- To? Jakby ci to powiedzieć... Założyliśmy się, że na pewno nie włożę damskiego stanika...
- A są inne niż damskie...?
- Nieważne, no i wygrałem...
- A jak go zdobyłeś...?
- Sama mi go dałaś. Chyba. Nie, to Malory ci go zdjęła.
- Świetnie. Po prostu, kurwa świetnie. Zostałam prawie zmolestowana przez własną kuzynkę. Chyba musimy to sobie wyjaśnić.
    Zeszłam na dół, zahaczając o drugą łazienkę, gdzie (dzięki Bogu!!!) trafiłam na aspirynę, którą popiłam wodą z kranu. Łeb mi tak nawalał, że ledwo słyszałam własne myśli. To wszystko wina Zayna! Musiałam na niego krzyczeć! Na samym dole zobaczyłam Nialla śpiącego w dziwnej pozycji, bo wyglądało to tak, jakby miał złamany kręgosłup w 4 miejscach, i rozwalonego na kanapie. Weszłam do kuchni, gdzie na krześle, z głową na blacie spała sobie Carol.
- Caro, wstawaj- szturchnęłam ją w ramię. Odburknęła mi tylko coś w odpowiedzi. Wzięłam wody w kubek i wylałam jej na twarz.
- Aaa!! Debilko, zwariowałaś?! Mam ci przypierdzielić patelnią?!
- Nie drzyj ryja, proszę-nie miałam siły, żeby się tłumaczyć. Dałam Carol aspirynę i po chwili siedziałyśmy razem w kuchni, sącząc sok pomarańczowy, który znalazłam w lodówce. Swoją drogą, czemu była cała w kolorowych karteczkach z numerami telefonów i narysowanymi.. Cóż, ładne rysunki to to nie były- to po prostu były karniaki. Zerwałam je i wywaliłam do kosza. Potem prawie zasnęłam, kiedy z letargu wybudził mnie wrzask:
- CO JA DO JASNEJ CIASNEJ PIEPRZONEJ CHOLERY CIEMNEJ JAK NOC POLARNA NAD BAŁTYKIEM ROBIĘ POD TWOIM ŁÓŻKIEM?!- to był głos Malory, na pewno, choć chwilę mi zajęło ogarnięcie tego. Po chwili po schodach zbiegła dziewczyna, a jej włosy wyglądały mniej więcej jak włosy osoby porażonej piorunem. Każdy kosmyk sterczał w inną stronę. Malory podbiegła do kranu, podstawiła usta pod kran i przez chwilę piła jakby spędziła miesiąc bez wody na pustyni.
- U kogo byłaś pod łóżkiem?- spytałam spokojnie, gdyż każda gwałtowna czynność dużo mnie kosztowała.
- Uhregho- wymruczała.
- U kogo?- spytała Caro.
- U HARREGO!-wrzasnęła Mal.
- Ciszej!- odparłyśmy zgodnie z Carol. Po chwili do kuchni wpadł na wpół obudzony Niall.
- Czemu się tak drzecie do cholery?!
- Aspirynki?- pomachałam mu przed nosem listkiem tabletek. Wyrwał mi z ręki i popił sokiem pomarańczowym. Na dół zszedł jeszcze Zayn i Louis, którzy wyglądali nie lepiej od nas. Wczorajsze pijaństwo dało nam nieźle popalić. Dopiero po chwili zauważyłam, że mają na sobie wczorajsze ubrania (nie wszytko było na swoim miejscu, a skarpetek czy koszulek chyba też im brakowało). Siedzieliśmy wszyscy w ciszy przy stole, podając sobie z rąk do rąk butelkę soku. Nagle na dół zbiegł Harry, wciągając koszulkę.
- Malory, nie wiem jak to się stało. Obudziłem się, a twoja noga wystawała spod łóżka, więc chciałem sprawdzić, czyja to! Nie moja wina, że czasami śpię nago!
- Ciszej!- syknęliśmy wszyscy na Hazzę. Mal tylko coś odburknęła w odpowiedzi a Harry potarł twarz. Zamulaliśmy jeszcze tak przez jakiś czas, dopóki na dół nie zszedł Liam.
- Dzieńdoberek, jak się spało?- spytał Liam widząc nas- Za dużo się wczoraj wypiło, co?- spytał wstawiając wodę na kawę.
- A mówiłem, nie pijcie tyle, znowu będzie taki kac, ale wy nie! Bo po co?
- Ciszej!- wrzasnęliśmy na Liama, an on już nic nie mówiąc zalał kawę i postawił przed nami kubki, raz po raz parskając śmiechem (niezbyt głośnym).
- Hej, a wiecie, że w łazience jest koza?
______________________________________________________________________
Heeeej! Wracam po dłuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie z beznadziejnym i nieśmiesznym rozdziałem. No ale nic, trzeba jakoś ruszyć z miejsca ;)



sobota, 27 lipca 2013

6. Kto jest Daniel?!

- Upss... No jakoś tak wyszło... Zaraz, zaraz... CO?!
- No jak to co?! Myślicie, że mi się nic w życiu nie należy? A wy sobie łazicie na jakieś ciche schadzki czy tam robicie imprezy w domu jakiś chłopaków beze mnie! Popłaczę się przez was kiedyś! Albo nie, znajdę was, poćwiartuję i zakopię! Pod bratkową rabatką!
- Ej, to mój pomysł!- tupnęłam nogą, choć Carol i tak tego nie widziała.
- A wiesz czemu was zabiję? Za ta akcję z policją!- wrzasnęła na końcu, a mnie zamurowało. Zresztą, nie tylko mnie. A poza tym, wydawało mi się, czy Caro płakała? Ale chyba nie z powodu auta?
- Ty, kim ona jest?- spytał Niall rozdziawiając gębę- Detektywem?
- Nie, to Carol- sprostowała Malory.
- Gdzie to jest? Podaj adres- powiedziała Caro.
- Tam gdzie auto.
- Spoko, znajdę je po GPS-ie-dam sobie rękę odciąć, że Caro wzruszyła ramionami.
- Czekaj, czekaj Carol...- Malory wtarabaniła mi się na kolana wyrywając telefon- Siostro, czy ty coś piłaś?
- Nie-ee...- czknęła- Skądże... O, chyba ty. Haha.
- No ja tak, ale wtedy jak ty chcesz tu przyjechać?
- No samochodem...
-...który jest TU.
- Ale MOIM samochodem.
- TY MASZ SAMOCHÓD?-spytałyśmy chórem z Mal.
- Ano mam. Taksówkę.
  Boże, z kim ja żyję. Ciekawe, ile uchlała.
- Dobra, przyjeżdżaj. Tu jest... Chłopaki, co to za ulica?
 Wyrecytowali chórkiem nazwę. Na bank Paul nauczył ich tego, gdyby się uchlali, zgubili albo naćpali. Choć po zachowaniu niektórych miałam wątpliwości, czy nie robią tego cały czas. Nie wiem jak szybko, ale po jakimś czasie przyjechała do nas Carol.
- Hej wszystkim!
  Oczy mi wyszły na wierzch. Po raz pierwszy widziałam Carol:
a) tak upitą
b) co z tym idzie- z butelką w dłoni
c) w 17 centymetrowych szpilkach
d) roześmianą jak idiotka
- Caro, gadaj, kto ci to zrobił?!- krzyknęłam do kuzynki
- Co? Nie, nikt. Chociaż, zależy co? Chociaż... A nie, to wszystko wina Daniela!- wrzasnęła i usiadła z impetem na podłodze i zaczęła ryczeć.
- Co? Jak to?- czyżby mi się wydawało czy Malory miała opiekuńczy ton?
- No bo...-tu zaczęła bełkotać i chyba tylko Mal to rozumiała.
- Co się stało?-spytał Zayn.
- No bo ona ma...miała chłopaka i ten chłopak pracuje gdzieś tam za granicą...
- W Afryce buduje studnie i szczepi dzieci czy małpy- jęknęła Caro i pociągnęła nosem.
-...no, i on wreszcie przyjechał i mieli się spotkać i Caro się cieszyła i się wystroiła nawet, co jej nie wyszło, ale nie ważne, no i on jej powiedział, że to koniec, bo on zostaje w Afryce bo tam poznał jakąś azjatycką lekarkę-powiedziała jednym tchem Malory. Nikt nic nie mówił. Wreszcie przerwałam ciszę:
- Kto to jest Daniel?!
  Chłopacy strzelili facepalmy a Carol znowu zaczęła ryczeć. Potem w domu Mal mi wytłumaczyła, że to był jej chłopak. To trzeba było tak od razu!


czwartek, 25 lipca 2013

Liebster Award

Łoł!! Czupakabra! Yeeyyy!! Niemożliwe i zaraz okaże się, że to pomyłka. :PAle Invisible z bloga  http://konie-filmy-ksiazki.blogspot.com/  nominowała mnie do Liebster Award.



1. Wybierz 4 najważniejsze dla Ciebie osoby i weź pierwszą literę imienia każdej z nich. Jakie słowo ułożysz z tych 4 liter?
MTZT

2. Wierzysz w UFO?
Nie, ale uwielbiam o nich filmy i historie oraz rysowanie tych moich stworków :3

3. Jak interpretujesz życie po śmierci? 
Jestem Chrześcijanką, więc jest do dla mnie (oby dla mnie :P) Raj.

4. Jeździsz konno? Jeśli nie - chciał(a)byś?
Oczywiście, że jeżdżę! Jest to moja pasja, miłość a bez koników nie dałoby się żyć. 

5. Czego się boisz?
Uuu... Nie, że jest tego sporo, ale mam takie schizowate strachy... Na pewno boję się dna. W jeziorach, morzu, wszędzie. Póki je widzę jest spoko ale kiedy skaczę np. z pomostu, to od razu podkulam nogi, by go nie dotknąć. I boję się strasznie okropnie bardzo robaków i owadów. A najbardziej takich szczypawek i krocionogów. Nie polecam wpisywania w Google Grafika. 

6. Kto ostatni sprawił, że byłeś/-aś smutny/-a?
Mój kot, który się zabił. Dosłownie. Wpadłam w histerię, depresję (bo to był mój największy przyjaciel chyba) ale jednocześnie nazwałam go cholernym egoistą, że był takim hardcorem i zginął w jednej z jego największych przygód (dla niego)

7. O czym teraz myślisz? :>
O tym, jak kocham Invisible, która nominowała mnie tutaj :)

8. Jaki kolor oczu u płci przeciwnej lubisz najbardziej?
Każdy, byle nie czerwony xD. 

9. Masz włączony czat na facebooku?
W ogóle mam fb, ale go nie używam.

10. Ulubiona pogoda? Dlaczego?
Jak jest słonecznie, ale pada. Wtedy jest tęcza, nie ma upału, ale jest ciepło <3

11. Wolisz strój kąpielowy jedno- czy dwuczęściowy?
Jedno-częściowy. Mam taki i nie toleruję moich wystających kości na wierzchu. Amen.

Pytanka do was:

1. Kot czy pies? Dlaczego?
2. Lubisz gotować?
3. Jaka jest twoja najdziwniejsza schiza? :P
4. Czy lubisz konie? Jeździsz na nich?
5. Wolisz książki/filmy fantasy, science fiction, przygodowe, kryminały czy romanse?
6. Budyń czy Kisiel? xD
7. Ulubiony zespół?
8. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
9. Ulubione żarełko? :>
10. Czy lubisz patrzeć w czyjeś oczy?
11. Ogarniasz, co to czupakabra? Ja nie wiem, ale kocham to słowo :P

I najtrudniejsze, czyli wybrane przeze mnie blogi:
8. http://myowndarkparadise.blogspot.com/  i jestem smutna bo od maja nie ma tam nowych postów :c
11.  I MAM TO GDZIEŚ ŻE NIE MOŻNA! NOMINUJĘ BLOGA http://konie-filmy-ksiazki.blogspot.com/

niedziela, 2 czerwca 2013

5. Wreszcie odwiedzę psychiatryk!

- Ale jak to w areszcie? Co ty do cholery zrobiłaś?!- krzyczał mocno wkurzony, ale jednocześnie podenerwowany Zayn.
- Ale to nie tylko ja! Malory też w tym siedzi! I to nie nasza wina! On był łysy!
- Twoja kuzynka? Kto był łysy? To się spodziewam, co to tam było... Czekaj, zaraz przyjadę!
- A niby gdzie mamy się ruszyć?!- burknęłam do telefonu, ale chłopak się rozłączył.
- Słuchaj...-zaczęła Malory- Nic nie mówimy Carol. Ani rodzicom. Pewnie nas spisali za napaść na policjanta, a ciebie jeszcze za to, że go pogryzłaś- spojrzała na mnie. Wzruszyłam ramionami. Po jakiś 10 minutach przyjechał Zayn i pogadał z policjantem, tym samym wąsaczem. Zobaczyłam, jak coś podpisuje, potem jeszcze robi sobie z nim zdjęcie. Usłyszałam tylko "To dla córek". Po chwili chłopak razem z innym policjantem otworzyli celę i poszliśmy za nim do auta. Siedział tam jeszcze jeden chłopak w lokach, pewnie Harry. Wsiadłam za Zaynem do przodu, a Malory wcisnęła się obok Hazzy. Pierwszy odezwał się mulat:
- Teraz mi powoli powiesz, co się stało-już nabrałam powietrza, żeby wykrzyczeć wszystko, lecz on zatkał mi usta dłonią- Spokojnie.
  I na przemian z kuzynką opowiedziałam mu o zdarzeniu. Przerywały tylko wybuchy śmiechu i nasze oburzone spojrzenia. Po chwili, kiedy chłopacy przestali się śmiać, Zayn znowu się odezwał:
- Już jest w porządku. Pogadałem z nimi i macie czyste akta, ale jak coś tak
takiego się jeszcze raz zdarzy, przywrócą wam to- odetchnęłyśmy z ulgą.
- A, i jeszcze jedno...- zaczęła ruda- Carol nic nie może się dowiedzieć, okay?
- Wasza kuzynka?
- Jej, moja siostra. Przyrodnia, żeby nie było!- zastrzegła Malory, na co Harry znowu wybuchnął śmiechem.
- A ty co rżysz?- spytała go natychmiast, sama ledwo powstrzymując śmiech- Dobra, to gdzie jedziemy?-spytała jak mała dziewczynka.
- Do domu Direction- odparł spokojnie Zayn i odpalił silnik.
- Ale szpan!-pisnęła podekscytowana Mal- Wreszcie odwiedzę psychiatryk!
 A ja myślałam, że to ja jestem większą wariatką.
                                                                                   ***
  W końcu podjechałyśmy pod dosyć duży dom z ogrodem. Z dużym ogrodem. I z równym trawnikiem. Rany, jak ja uwielbiam takie ogrody!!!
 Po chwili weszliśmy do domu. Zayn tłumaczył, że każdy ma własne mieszkanie i w ogóle, ale i tak uwielbiają tu przebywać. Mi się też podobało: jeden wielki syf. W kuchni było pełno naczyń, poustawianych byle gdzie, na górze ciuchy były porozwalane na podłodze... Normalnie moje klimaty. Poszłam z Zaynem do kuchni, czułam, że dzisiaj powinnam być grzeczna, bo mam dług do spłacenia chłopakowi.
- Zayn... Dzięki jeszcze raz. Naprawdę, na serio i...
- Serio, serio?
- Yhym.
- Spoko. Przyzwyczaiłem się do tego. Nawet w dzieciństwie musiałem wyciągać cię z tarapatów.
- A czasem i mnie, i ciebie-przypomniałam mu.
- No, jak wtedy, w drugiej klasie, kiedy powiedziałaś, że widziałaś na korytarzu jednorożce i potem wybiegłaś i...
- Ciichoo!!!-zatkałam mu usta ręką- Mogą usłyszeć- wskazałam ruchem głowy na salon. Lecz nagle usłyszeliśmy dochodzące z niego głosy:
- No co? Co się tak gapisz?
- Mam oczy i mogę! Zabronisz mi? A poza tym, niecodziennie dziewczyna mówi mi takie rzeczy!
  Usłyszałam, jak ktoś wstaje i po chwili Malory znalazła się w kuchni, a za nią wszedł Harry.
- Co za mną łazisz?- spytała, jednak po chwili dodała rozemocjonowanym głosem- Patrz, Bonnie, mam własnego goryla!
  Na co Hazza przerzucił ją sobie przez ramię jak piórko(którym była), i mimo wrzasków rudej "mam lęk wysokośći" wybiegł z nią do ogrodu i przez okno zobaczyliśmy jak sadza ją na drzewie i się drze:
- Chciałaś goryla? Masz goryla!- i już miał odchodzić, ale zobaczył jak Malory dygocze, więc zlitował się nad nią i posadził ją na ziemi. Ta zaczęła go gonić, a on ze śmiechem uciekał.
- Co do...?
- Też nie mam pojęcia, co tu si przed chwilą stało- powiedział Zayn i już nic nie mówiąc dokończyliśmy herbatkę.
  Harry z Malory wrócili do nas akurat w tym momencie, kiedy do domu weszli tanecznym krokiem pozostali chłopacy: Louis, Liam i Niall.       
I tak, po paru godzinach i kilku głębszych mogliśmy się lepiej poznać. Nagle wyrwał nas dźwięk mojego dzwonka. A trzeba wiedzieć, że mam ustawiony krzyk Tarzana, więc było nieźle.
- Bonnie Blake, gdzie ty się do cholery podziewasz?!
- O, hej Carol, ja też cię witam.
- Gdzie jesteś ty i Malory? I gdzie jest auto?!
  Zbladłam. Wyszeptałam do Mal "Fuck, your car" a ta potrząsnęła Harrym i wyciągnęła od niego informacje o samochodzie. Po chwili mi je przekazała. A przynajmniej próbowała.
- No? Czekam!
- No, eee... Auto było, znaczy tu... (Mal pokazuje palcem wskazującym w dół) Jest! Tu jest!
- Tu? Znaczy gdzie?
- No, yyy... W tym, no w kole.(Mal pokazuje rękoma przestrzeń w powietrzu) Znaczy w domu!
- Jakim, kurde, domu?
(Mal "przecina" dłonią szyję i szepcze "Nie mów Direction")
- Mam nie mówić...(facepalm kuzynki) Znaczy, mam mówić. No w domu, jak w domu, chałupy nie widziałaś?- byłam dumna, że tak inteligentnie wybrnęłam z tego, kiedy nagle Niall wrzasnął:
- Czemu masz nie mówić, że w domu Direction?!
  Zamarłam. Carol po drugiej stronie chyba też.
-JAK TO, I NIE ZAPROSILIŚCIE MNIE NA TĄ IMPREZĘ?!



czwartek, 2 maja 2013

4. Koszula z Perwolem i BMW

  Obudziłam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że ściskam telefon w ręce. Odczytałam wiadomości i roześmiałam się. Yeeyy, znowu spotkam tego debila! Przywitałam się z moją roślinką, ogarnęłam twarz i umyłam zęby, rozczesałam włosy (znaczy, próbowałam je rozczesać) i ubrałam w pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Fajnie nawet trafiłam: mój sweterek z wełny alpaki i dżinsowa koszula. Zeszłam na dół, gdzie była tylko Carol. Na mój widok kanapka wypadła jej z ręki.
- Bonnie?!
- Nie, to jej duch, Bonnie tak naprawdę uciekła wczoraj ze skinem z Rumunii, który zamordował ją pinezką. Mamy coś do żarcia?- z impetem otworzyłam drzwi lodówki.
- Kobieto jest 8:27! A ty tutaj?!- w ciągu tych paru dni kuzynki zdążyły mnie dobrze poznać. W tej chwili ja sama siebie nie poznawałam.
- Serio??? Nie zwróciłam uwagi... Nie! Tyle dni bicia rekordu spania do południa, a tu co?! No, nieważne- mruknęłam wyciągając butelkę soku wyciskanego z mandarynek i wczorajsze ceviche.
-Serio, będziesz to jadła na śniadanie?-skrzywiła się Caro- Tak by the way ładna koszula. Nowa?
- Nie, jest wyprana w Perwolu. A tak, będę to jadła, nie zabierzesz mi- krzyknęłam i zabrałam się za jedzenie- Słuchaj... Bo o co chodzi z tym dodatkowym terminem matury?- spytałam z pełną buzią.
- Zdajesz i nie wiesz?!- Caro przeraziła się gdy skinęłam głową- No... Bo ty byłaś już w maturalnej klasie?
- No niby tak, znaleźli możliwie najlepszą szkołę, ale jeszcze douczali mnie w domu... Przynajmniej myśleli, że douczali.- Carol popatrzyła na mnie dziwnie.
- Więc... To dla takich dziwaków jak ty lub takich, którzy mieli wypadek samochodowy albo operację serca. Z tym, że w UK maturę pisze się gdzieś około 16-stki czy 17-stki, a ty jesteś za stara, ale dało się załatwić. Idziesz gdzieś tak pod jesień i piszesz. W twoim przypadku to...- zerknęła na kalendarz- 17 października.
- A który dziś?- spytałam przerażona.
- 10 września. Masz jakoś tak miesiąc, kochanie- kuzynka uśmiechnęła się ciepło i wstała- Nie wiem, co dziś robisz, ale już powoli rób coś może, nie wiem, przeczytaj książkę.
- O, przepraszam , nie jestem analfabetą, przeczytałam "Grę o Tron" w 2 dni! Trochę to zboczone, ale ogólnie świetna akcja, a najważniejsze że ma około 800 stron! Ha! I mam cię! A dziś idę spotkać się...No, spotkać się!
- Nie mów, że z Zaynem... OK, rozumiem, to twój przyjaciel, ale uważaj na te świnie, paparazzi, bo oni zrobią wszystko by uprzykrzyć wam życie- westchnęła Caro.
- Nie obrażaj świń!- usłyszałyśmy głos wchodzącej do kuchni Malory. Jeszcze "spała".
- A propos świń, niedawno przeczytałam biografię Pink Floyd "Prędzej świnie zaczną latać", taaakie tomisko!!!- pokazałam szerokość palcami. Tej sytuacji towarzyszyła zdezorientowana mina Mal i facepalm Carol.
                                                                                 ***
- Mal, zawieziesz mnie?- spytałam, robiąc minę kota ze Shreka.
- A co? Rozumiem, że była apokalipsa zombie i nie działają żadne środki publicznego transportu?-zaakcentowała słowo "publiczny".
- Zayn napisał, że możemy się zobaczyć o 16 przy tym parku, ewentualnie pójdziemy, gdzie jest mniej ludzi...
- Nie żeby coś, ale to wszystko dziwnie brzmi...- trzepnęłam ją po głowie- Ała! Za co? Więc wykorzystujesz mnie przemocą, tak? No dobra... Ale poznam tego twojego przyjaciela...- zrobiła znak cudzysłowu palcami- I będę mogła zaszpanować, że znam chłopaka z One Direction.
- Wiesz, ja nawet o tym tak nie myślę, nawet nie słuchałam żadnej piosenki...
- No to musisz! Przecież to  m u s i  być dla ciebie ważne!- krzyknęła Malory i puściła mi kilka piosenek zespołu. Muszę przyznać, że nawet nawet... No, dobra...Naprawdę są fajne! Ale i tak Queen będzie u mnie na pierwszym miejscu!
- To jedźmy wcześniej, skoczę jeszcze do Primarka, bo zobaczyłam na stronce, że są nowe topy...-widząc moje spojrzenie dodała- One mówią: Kup mnie! Kup mnie!, więc nie mogę im odmówić.
  Na bank chodziło o krótkie koszulki, na których punkcie Malory miała fioła. Nosiła je jako piżamy, na topy, na bluzki z długim rękawem lub po prostu miała odkryty brzuch (swoją drogą był on niemal w k l ę s ł y). Zwyczajnych t shirtów miała ze trzy, ale tych krótkich miała około 20... Teraz też miała na sobie taki: bordowy z napisem Hero, czarne bojówki i trampki. Na to miała chyba swoją ulubioną bluzę-szarą z otworami na palce i z bardzo miłego i ciepłego materiału, a na wierzch zarzuciła dżinsową kurtkę. Malory nigdy się nie stroiła, ale i tak wyglądała bombowo. Taktykę miała podobną do mojej: po prostu zdać się na szafę. Ale to wszystko z jej ognistorudymi włosami wyglądało genialnie.
- Zaraz...- zaczęła ruda- Przecież stwierdziłaś, że nie będziesz ze mną jeździć.
- Nie powiedziałam nic takiego...
- Chyba, że krzyk "Debilko, zwolnij!!" i "Aaaa!!! Zginiemy!" oraz "Już nigdy nie wsiądę do tego wozu" traktujesz jako...
- Dobra, cicho i jedź- Malory ruszyła z piskiem opon z podjazdu, a ja zamknęłam oczy i wcisnęłam się w siedzenie. Lecz gdy wjechałyśmy do centrum, mimo że kuzynka zwolniła, to i tak driftowała na zakrętach. I nagle wyjechało czarne BMW i Malory skręciła, waląc przy okazji w prawy bok auta. Wybiegła natychmiast i zostawiła mnie samą w chevrolecie. Z beemki wytoczył się ŁYSY grubas, w neonowej koszuli, był wkurzony, spocony i... łysy! Za nim wysiadła babka, której chyba popsuł się czasomierz w solarium, w bardzo krótkim oczojebnym topie, który wyglądał jak stanik  kolczyku w pępku i w szortach, które rozmiarami przypominały majtki. Mimo dość zimnego dnia (jest prawie jesień!) nie miała nic poza tym i bardzo wysokimi, lakierowanymi na czarno kozakami. A gdy ten...łysol! zobaczył jak jego reflektor jest w szczątkach a kawałek auta wgnieciony, przemówił z wyraźnie rosyjskim akcentem:

- JAK JEDZIESZ DEBILKO, MIAŁEM PIERWSZEŃSTWO! JAKA TO PRĘDKOŚĆ, DZWONIĘ NA POLICJĘ, ZOBACZ CO ZROBIŁAŚ Z MOIM AUTEM TY...- nie dokończył bo odciągnęła go na bok ta laska- Spokojnie, oddychaj- zaczęła masować mu plecy, a on trzymał jedną rękę jej na pośladku, a drugą praktycznie macał jej piersi. Zaraz się porzygam, jakie to jest zboczone...
- TO PAN NIE PATRZY NA DROGĘ, TYLKO ZAJĘTY JEST MACANIEM TEJ SWOJEJ LALUNI! Widziałam jeszcze przed pańskim wyjechaniem, jeszcze chwila i rzuciłbyś się na nią, ty stary zboku!- Malory puściły nerwy, ja jeszcze jej takiej nie widziałam. Teraz to lalunia nie wytrzymała:
- Ty mała gnido, to jest obraza!! Nie masz prawa tak mówić, ty ruda cholero! Policja już jedzie, zaraz zobaczysz ty...
- Nie drzyj się kobieto, tylko masuj te plecy, bo ją zaraz pobiję!- gościu się wkurzył i rzucił telefonem o ziemię- Zobaczcie, co zrobiłyście, zapłacicie mi za wóz i za komórkę!
-To twoja wina!- wrzasnęła ta baba, pokazując na mnie, gdy starałam się oddalić od tego...łysola! Nie wytrzymałam i gdy schyliła się po telefon, powiedziałam:
- Piersi pani widać, nie zimno trochę?
Zamurowało ich, i kiedy rzuciła się, żeby podrapać twarz tipsami, przyjechała policja.
- Co tu się dzieje...?-spytał jeden z wąsem.
- One... One mnie molestują psychicznie!- wrzasnęła ta menda.
- I wjechały w samochód!
- O, przepraszam, to była pańska wina!- Malory spojrzała na młodszego policjanta w okularach- Wyjechał stamtąd.
- Tu pani ma rację...-przerwał mu starszy mundurowy- Ale co z molestowaniem?- podszedł to tej plastikowej i położył jej dłoń na ramieniu, a ona się do niego przysunęła i zaczęła szeptać na ucho, co się stało, a jego ręka teraz spoczywała na jej talii... No nie! Kolejny zbok! Wtedy nie wytrzymałyśmy obie i z furią rzuciłyśmy się na wąsatego mężczyznę. A dalej... Nie pamiętam.

- Halo?- usłyszałam męski głos w słuchawce.
- Yyy... Zayn, jest taki problem-zaczęłam, patrząc wymownie na Malory.
- Ja ci dam problem!- syknęła ruda- To twoja wina!
- Zamknij się ! Nie, nie do ciebie. Przyjedziesz po nas?
- Ale co się stało? Gdzie jesteś?- był wyraźnie bardzo zdenerwowany.
- W areszcie.

środa, 6 marca 2013

3. Ceviche, Zayn Malik i shit, shit, shit!

  Weszłam do domu trzaskając drzwiami i rzucając torbę w przedpokoju.
- Hej! Auto całe? Okna nie wybite? Nie było żadnego Projectu X ani listonosza?
- Co ty bredzisz?- z kuchni wysunęła głowę Malory.
- Co robisz?- dołączyłam do niej.
- Władam łyżką w królestwie śmieci- kuzynka wzruszyła ramionami.
- Daj to! Nie jesteś godna by to trzymać!- wyrwałam jej łyżkę i wygoniłam z kuchni- Daj mistrzowi popracować!
- A tak w ogóle to co jesteś w takim dobrym humorze, co?
- Spotkałam przyjaciela- wyszczerzyłam ząbki.
- Też takiego porąbanego jak ty?
- Nie AŻ tak, ale prawie.

  Hmm... Okay... Co ugotować? Nie ma tu świnek morskich (tak! w Peru je się świnki morskie, smakują jak kurczak, a piecze się je w całości, tak że mają łepek, oczy i łapki), więc zdecydowałam się na własną wersję ceviche, czyli ryba w zalewie z limonek i chili. Chili, chili i jeszcze raz chili! Wszędzie je dodaję. Tak jak bitą śmietanę. Może by dodać do niej właśnie chili...? Trzeba spróbować, ale potem. Gdy wstawiłam mięso do piekarnika, po kuchni rozniósł się piękny zapach. Jak w domu...

- Co tak pachnie?- usłyszałam głos Carol zbiegającej z góry.
- Ceviche!
- WTF?
- Masz, spróbuj-postawiłam przed kuzynkami talerze i patrzyłam jak wsuwają. Po chwili przestały i popatrzyły na mnie.
- Jest zatrute?- spytała niepewnie Mal.
- Nie, no co wy! Gdybym miała was zabić, zrobiłam bym to w trochę inny sposób. Zwabiłabym was do jakiegoś ciemnego i ciasnego pomieszczenia, a na podłodze walałyby się szczątki lalek, jak na tej wyspie, a was dwie... - nie skończyłam, bo dziewczyny naprawdę zbladły.
- Żartowałam! To jest rodzaj łapówki. A teraz: co wiecie o zespole One Direction?
- Yyy... Że to chyba najbardziej znany boysband w całej Anglii? A nawet na świecie?- ni to powiedziała, ni to spytała Caro.
- I że biją wszelkie rekordy: popularności, sprzedanych płyt, hitów...
  Fuck. Fuck, fuck i jeszcze raz fuck! Nie wiem, co robić. Okazuje się, że jestem przyjaciółką chłopaka, który ma tysiące, miliony, miliardy i biliardy fanek na całym świecie! Fuck. Ale to nic. Mam nadzieję, że też dla niego.
- A co tak wypytujesz?- spytała podejrzliwie Carol.
- Czekaj... To ma związek z tym twoim "przyjacielem"?- Mal dobrze kojarzy- Kto to?
- Kiedy mieszkałam w Bradford i chodziłam do szkoły, przyjaźniłam się z takim jednym. I dziś się okazało...
- NAZWISKO!- wrzasnęły obydwie kuzynki.
- Zayn Malik.

  Nie spodziewałam się ich reakcji. Malory zaczęła się walić po głowie i powtarzać O shit, shit, shit!  a Caro wyglądała nerwowo przez okna. A mówią, że to ja jestem walnięta.
- Nikt was nie widział? Inaczej i ty i on będziecie mieli problemy- powiedziała zatroskana Caro. W sumie ma rację. Są brukowce, strony internetowe i wiele wyobraźni... Ale od kiedy takie rzeczy mnie obchodzą? To tylko dawny przyjaciel, nie ma w tym nic złego!
- Wyluzuj mamo- poklepałam kuzynkę po ramieniu- Swoją drogą, gdybyś była matką, już dawno odebraliby ci prawa rodzicielskie albo twoje dziecko utopiłoby się w kałuży- wpadłam w atak śmiechu razem z Malory. Powlekłam się na górę do swojego pokoju. Zdążyłam się już w nim nieźle zadomowić. Wszędzie walały się rysunki i inne prace, moja ukochana i zdechła roślinka stała na oknie a na ścianie, o którą oparte było łóżko rozwiesiłam śliczną chustę z Indii. Jak w domu. Ogarnęłam się i rozpakowałam zakupy, czyli wywaliłam opakowania, a je wrzuciłam do szafy. Walnęłam się na łóżko i wrzasnęłam na cały dom "Dobranoc!!!" i już chciałam zasypiać, kiedy wpadłam na pomysł i wysłałam SMS do Zayna:









A po chwili dostałam kolejnego:






   A taki ciekawski jesteś, co? A ciekawe co z tą jego dziewczyną? Kiedy wtedy coś wspomniałam, spuścił wzrok i zmarkotniał... Rzuciła go! Jakaś pinda go rzuciła! Jak można rzucić chłopaka, który który sadza ludzi na drzewie?! Ciekawe, co zrobił? Zapikał telefon. "Hah, so no? Not suprise XD Meet somewhere tomorrow. I'm not workin" Czemu nie? Jeszcze trochę pogadamy. "Okay, bye and tell your buddies about ya on Animal Planet!" A potem zasnęłam z telefonem w ręku.
_____________________________________________________________________________
Jak? Komentować ludzie, bo ten mi nie wyszedł ;c Ale może inne bd lepsze XD

2. Naprawdę boisz się łysych ludzi?

- Bonnie, to ty?!- wytrzeszczył oczy a potem rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak, wiem jak to brzmi, ale bywa.
- Jak ja cię dawno nie widziałem! Chyba z 10 lat temu, co?- wciąż nie dowierzał.
- No, tak mniej więcej. Pod koniec trzeciej klasy...
- Ale jak ty mnie poznałaś?
- Znaczy, jakoś skojarzyłam twoje oczy. Masz takie brązowe.
- Dzięki, nie wiedziałem-roześmiał się. Ja zresztą też.
- Kopę lat. A ty? Mogłeś pomyśleć, że ja to ktoś inny- teraz ja spytałam jego. Pokręcił głową.
- To raczej niemożliwe- roześmiał się znowu- Jesteś zbyt oryginalna.
- Och, bo się zarumienię.
- Ale tak naprawdę, to sam nie wiem. Ale bliskich przyjaciół z dzieciństwa się raczej nie zapomina. Może gdzieś pogadamy? I przy okazji kupię ci kawę.
- Z dużą ilością bitej śmietany!!- wrzasnęłam.
- Dalej tak ją wcinasz?- zdziwił się.
- Kochany, ja jestem uzależniona- stwierdziłam ze satysfakcją. Po chwili Zayna zatrzymała jakaś dziewczyna.
- Mogę zdjęcie?- spytała nieśmiało. Chłopak się z chęcią zgodził i pstryknęłam im fotkę. Ale o co tu chodzi? Czy ja o czymś nie wiem?! Weszliśmy do kawiarni, Zayn kupił mi kawę i poszliśmy do parku, tego samego co rano z Malory. Teraz nie wytrzymałam.
- Zayn, o co chodziło z tym zdjęciem? Nie udawaj.
- Wtedy wyjechałaś do Peru, nie? A potem do Indii, mama mi coś mówiła...-nie wiedziałam, do czego zmierzał- Serio, nie wiesz?- jeszcze raz się upewnił- Czego słuchałaś wtedy?
- A jakie to ma znaczenie?
- Ma, nawet spore. Więc czego?
- Wiesz, nie miałam neta, tylko rodzice, a mi on nie był do szczęścia potrzebny, telewizor głównie na lokalne i parę amerykańskich stacji, a radio też, więc głównie płyty taty. Wiesz, Michael Jackson, Pink Floyd, Queen, Deep Purple, Spice Girls...
- Serio???
- No, co?! To też w końcu pop!
- Dobra, dobra- uniósł ręce w obronnym geście- A ja w 2010 dziesiątym roku spróbowałem swoich sił w X Factorze. No i tam poznałem chłopaków takich jak ja, i od tamtej pory jesteśmy zespołem-odparł wymijająco.
- To wszystko? I z tego ludzie proszą cię o zdjęcia? Jakoś nie wierzę. Śmiało, powiedz mi. Pamiętasz, jak mi opowiadałeś kiedyś wszystko? No, teraz też możesz- uśmiechnęłam się.
- Trzecie miejsce, ale potem podpisaliśmy kontrakt i...
 - Nazwa!
- One Direction.
   Zamurowało mnie. Tak, słyszałam o nich! Nawet w Indiach były sklepy z płytami i jakieś podróbki koszulek czy coś, ale nigdy nie zwracałam uwagi. Za to w Peru, moja koleżanka, coś mi o nich opowiadała, ale jakoś mnie to nie interesowało. Wolałam lamy.
- Serio?- pokiwał głową- Wow, nawet o was słyszałam. Ale czemu nie chciałeś mi powiedzieć? Że was wydam paparazzi na pożarcie? Że zemdleję na środku drogi? Że zacznę się drzeć? No, to akurat do mnie podobne- uśmiechnął się- To dlaczego?
- Sam nie wiem... Wiesz, chyba myślałem, że będziesz mnie inaczej postrzegać. Kiedyś byliśmy dobrymi przyjaciółmi, a ja nie chciałem tego stracić...
- Przecież dalej będziemy. Jeśli dasz radę znieść moje uzależnienie, wrzaski na widok łysych ludzi( tak, boję się łysych ludzi- mam peladofobię) i moje uwielbienie dla postaci z horrorów, to nadal będziemy przyjaciółmi.
- Naprawdę boisz się łysych ludzi?- spytał z niedowierzaniem.
- A nie mogę? Zabronisz mi?- stanęłam przed nim na środku alei z miną rozkapryszonej dziewczynki. Pewien straszy pan, który przechodził obok powiedział:
- Człowieku, daj jej to czy tam na to pozwól, bo ci dziewczyna spokoju nie da. Jak ty z nią chłopie wytrzymujesz?
- Ale to nie jest moja dziewczyna... Na szczęście- wyszczerzył się do mnie.
- O ty mendo! Ja z moją peladofobią byłabym najlepszą dziewczyną!
- Zwłaszcza dla łysego gościa!- Zayn już nie wytrzymał i prawie płakał ze śmiechu.
- Dobrze, że nie ma tu mojej lamy geja, bo by cię opluła. Znaczy opluł!- chłopak już leżał na ziemi i ciężko oddychał. Była połowa października, ale było jeszcze bardzo ciepło. Zayn leżał wciąż na ziemi więc wzięłam liście i rzuciłam w niego. No, dobra, praktycznie je wtarłam.
- You bitch! - Mulat poderwał się z ziemi, przerzucił mnie sobie przez ramię i posadził na najbliższym drzewie. Pięknie. Był o wiele wyższy ode mnie a moja gałąź też było dość wysoko. Siedziałam na niej tak, że kolana miałam oparte o pierś chłopaka. Pogroziłam mu palcem przed nosem.
- Każdą dziewczynę sadzasz na cienką gałąź?! Jeśli ją masz, to jej współczuję-prychnęłam. Zayn spuścił wzrok i się odwrócił. O-oo. Chyba coś się stało.
- Ej! Chyba mnie tak nie zostawisz, co?!
- A jak myślisz?
- Masz natychmiast tu przyjść i mnie stąd ściągnąć!- wrzasnęłam.
- Ani mi się śni- wsadził ręce w kieszenie i już miał odejść, kiedy znów się odezwałam, tym razem zmieniłam ton głosu.
- Zayn?- spytałam łagodnie. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy. Ja też mu spojrzałam i tak chwilę paczaliśmy na siebie, jak w tych komediach romantycznych.
- Masz jeszcze liście we włosach- uśmiechnęłam się słodko.
- Ty mała jędzo!- znów mnie przerzucił sobie przez ramię i wrzucił w najbliższą i największą jednocześnie kupę liści. Nagle usłyszeliśmy wrzask faceta, grabiarza. Znaczy tego, co grabi liście. Właśnie tak. Grabiarza.
- Nie mają co robić małolaty, tylko wszystko niszczyć! Wynocha stąd, ale już!- Zayn powoli wstał (udało mi się go przewrócić, a co!), lecz ja z wrzaskiem i zawrotną prędkością ruszyłam do wyjścia. Po chwili dopadł mnie zdyszany Zayn.
- Co się stało? Czemu aż TAK wybiegłaś?
- Jak to, nic nie widziałeś? ON BYŁ ŁYSY!
______________________________________________________________________
I jak? Dla mnie taki se :/ Ale gif pasuje XD
Papa i proszę o komentarze! ;**


poniedziałek, 4 marca 2013

1. Jestem uzależniona od bitej śmietany...

     Próbowałam wstać, ale Malory leżąca na mnie tak trochę bardzo mi to utrudniała. Zepchnęłam ją z łóżka.
- Ała! Idiotko, złamałaś mi kręgosłup!
- Chyba czaszkę, bo mózg ci gdzieś wyleciał-mruknęłam masując obolałą rękę- Masz bardzo kościste plecy.
- A ty rękę-odparła Malory masując kości.
- Laski! Na dół!- wrzasnęła Carol.
- Wal się-mruknęłyśmy razem i wybuchnęłyśmy śmiechem.Ale przebrałyśmy się i zeszłyśmy do kuchni.
- Przynajmniej nie jedzie spalenizną- roześmiałam się jedząc tosty.
- Dobra, laski ja dziś mam zajęcia na uczelni, a wy co będziecie robić?- spytała Caro wrzucając klamoty to torebki.
 - Studiujesz? A co?- spytałam z pełną buzią.
- Sonologię i kompozycję-patrzyłam na nią z otwartą buzią.
- Tak, wiem, że nie wiesz co to- Malory wywróciła oczami- Sama do końca nie wiem, na czym to polega, ale jest to związane z muzyką. Bo Caro gra na pianinie i gitarze, a ja na tylko na perkusji.
- Nie grasz, tylko łupiesz- burknęła blondynka, lecz ruda nie zwróciła na nią uwagi.
- Znaczy, ona umie czytać nuty, a ja nie. A ty?
- Ja? Ja jestem uzależniona od bitej śmietany... A z muzyki to umiem rysować- wystawiłam język.
- No więc, laski? Ja już idę, a wy co?
- Może pójdziemy na miasto... A, tylko nie waż mi się brać auta!- wrzasnęła Malory, ale odpowiedział jej trzask drzwi- Eee... Pewnie nie weźmie, nie ma prawka...- lecz po chwili zbladła- O-oo... OBY go nie wzięła- spojrzałam na nią z przerażeniem. Witajcie w domu.

   Po jedenastej ( jedenastej! do tej pory zazwyczaj śpię!) wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy najpierw overgroundem i przesiadłyśmy się na metro do centrum. Z Lewisham tak trzeba dojeżdżać.
- Okay... To, co ty tu już chyba wszędzie byłaś, więc może pójdziemy trochę poszpanować. Na kawę i zakupy, co?- spytała Malory.
- Wiesz, dawno nie byłam w  t a k i e j cywilizacji...-kuzynka wybuchnęła śmiechem- Ciuchy mi się jakieś przydadzą, w Peru inaczej chodzą- spojrzałam na przechodzącą dziewczynę obok mnie, w wytartych szortach, butach z ćwiekami i luźnym topie.

- To z zakupami poczekamy na tego gremlina Carol, a na razie pójdziemy... Ej, byłaś w Ripley's Believe it or? Tam gościu ma zmniejszone ludzkie głowy, od tych Indian, coś tam z Marsa, zmumifikowane syreny czy coś... Taki gabinet osobliwości. Coś dla nas- mrugnęła do mnie.
- Spadaj geju, co do mnie mrugasz!- wykrzyknęłam aż kobieta obok dziwnie się spojrzała, a para japońskich czy chińskich turystów zrobiła nam zdjęcie, jak się wydurniamy. I poszłyśmy. Jezus, te głowy mnie tak zafascynowały... Takie małe Samarki... Było nawet dwugłowe ciele i powiedziałam, że to Malory, a ona widząc jakąś dziwną, poskręcaną czaszkę powiedziała, że to ja. Ja wyglądałam ładniej. Potem, w parku dostałyśmy potężnej głupawki: nawalałyśmy się wszystkim, darłyśmy się jak wariatki i goniłyśmy po wszystkich alejkach i gadałyśmy do ludzi w niezrozumiałym języku.
 Potem Mal dostała SMS od Carol:

" Spotykamy się przy Primarku, tylko się nie zgubcie, bo wiem że jesteście do tego zdolne xx"

- To ona  sama gubi się w centach handlowych- prychnęła kuzynka. Ruszyłyśmy do metra. No i trochę pochodziłyśmy, bo to nie ta stacja, a ja pomyliłam linię( tak, chciałam wejść do niebieskiej, zamiast brązowej, która wywiozłaby nas Bóg wie gdzie). Ale w końcu stanęłyśmy przed ogromnym budynkiem. Niedaleko stała Carol.

- Co turystki?- przytuliła nas- A raczej dzikuski. Okay, idziemy, tylko teraz się nie zgubcie- chciałyśmy zaprzeczyć, że wcale się nie zgubiłyśmy, ale wtedy Caro wybuchnęła śmiechem. Po prawie trzech godzinach ( z czego prawie jedna czekania w kolejce) miałam już normalne ciuchy. Co nie znaczy, że przestanę nosić sweter z alpaki albo czapkę! No, więc: bluza, t- shirty( w tym jeden z Batmanem, drugi męski z Wolverinem!!!), szorty, trampki, kalosze, rękawiczki bez palców, bransoletki, dżinsy, leginsy i kubek. I jeszcze jakieś kosmetyki( nie wiem po co). I jeszcze sukienka( WTF? Co robi u mnie s u k i e n k a???) Malory też kupiła sobie kieckę, a Caro buty i spodnie. Potem obowiązkowo zaszłyśmy do Tesco po żarcie. Ja naładowałam sobie w wózek siedem bitych śmietan, miętowe czekoladki i parę smoothies. Malory napakowała tego dużo więcej: parę Tablerone, chipsy, smoothies i lody. Bardzo duża ilość. Carol, gdy to zobaczyła powiedziała, że płacimy z własnej kasy, a w jej wózku zauważyłam... Ej, to nie fair! Słodycze, lody i przekąski! I jeszcze, mało nie pękłam ze śmiechu-mleko. Nie wiem czemu, ale mi się wszystko dziwnie kojarzy. Po zakupach, kuzynki chciały już jechać do domu, ale ja się wydarłam, że" nie,nie i nie! Ja chcę zostać! Zostawcie mnie, siły nieczyste!", więc spojrzały na mnie, jak na dziecko specjalnej troski, a na ręce czarnym markerem (czyżby niezmywalnym?!) wypisały mi swój numer telefonu.

  Więc szwendałam się jeszcze trochę po mieście, kupiłam frappuccino w Starbucksie i poszłam przed siebie. Na chwilę przymknęłam oczy i poczułam jak zderzam się z kimś. Kawa wylana (moje frappuccino!), a ja podtrzymywana przez, jak się okazało chłopaka.
- Wszystko OK?- spytał z troską.
- Nie! Moje czekoladowe frappucccino z bitą śmietaną!- jęknęłam, a chłopak tylko się roześmiał- Jak chcesz, kupię ci nowe.
- Nie, w domu mam jeszcze siedem opakowań bitej śmietany- roześmiałam się, a chłopak zdjął okulary i bacznie mi się przyglądał. Już miałam odejść, kiedy coś w jego twarzy przykuło moją uwagę: oczy. Gdzieś już je widziałam, ale dawno...
- Zayn?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
_________________________________________________________________________________
Trolololo! XD
Nie wiem czy wiecie, co bd później, ale specjalnie przerwałam w taki miejscu! Buahahaha!
Też was kocham, więc papapa ;**
I proszę o KOMENTARZE!

Prolog


   Moja porąbana rodzinka teraz znowu przeprowadza mnie do Londynu. Wątpię, aby ktoś w moim wieku mieszkał dwa razy w Bradford, trzy razy w Peru i niecałe dwa lata w Indiach. Ja tak. A to wszystko przez moją genealogię! Jestem (tak mniej więcej) 1/6 Peruwianką(o Boże, jak to brzmi), 1/6 Francuzką, 2/6 Polką(albo bardziej 1/6) i 2/6 Angielką. Jakaś masakra... Ale plusem jest to że wychowałam się wśród lam! To moje ukochane zwierzątka. Zawsze specjalnie przyprowadzałam kogoś, kogo nie lubię, żeby Zdzisia go opluła... A teraz znowu mi to zabrali!

   Ale wróćmy do porąbanej rodzinki. Urodziłam się w Bradford. Ok, normalnie. Potem parę lat spędziłam  w Peru, u dziadków, bo... tak i tyle. A i musieliśmy tak pilnować prababki, która ma schizofrenię, dlatego nas tam zwabili. Później wróciłam do Bradford i tam chodziłam aż do trzeciej klasy. Potem znowu wróciliśmy do Peru, bo babcia z dziadkiem zrobili podróż dookoła świata, a nam i cioci zostawili lamy pod opieką, z tym, że ciocia uciekła z moją kuzynką Malory do Irlandii (bo dziadkowie nie chcieli z powrotem tam puścić). Potem moi rodzice dostali jakąś  robotę w Indiach i tam mieszkaliśmy przez dwa lata. A potem dziadek zachorował a później zmarł, więc znowu mieszkaliśmy w Peru. Ale to wszystko od strony taty, bo od mamy to... A szkoda gadać. Babcia zmarła, gdy moja mama była jeszcze dzieckiem i ją i moją ciocię wychowywała Wredna Ciotka(inaczej na nią nie mówimy). Ma majątek i kasę, ale wydziedziczyła moją matkę i ciotkę, bo Clara pojechała na Filipiny i tam wyszła za jakiegoś skośnookiego Murzyna a moja mama poznała tatę i chciała z nim bronić praw człowieka w Czeczenii ( dafaq?) i pewnie cały majątek przepisze na młodszego d 20 lat właściciela fabryki porcelany, z którym ma romans. I teraz kiedy jestem pełnoletnia wysłali mnie do Londynu. A ja tak lubiłam siedzieć z prababką i słuchać o jej lamach, indykach i małpach, które przemawiały głosem Michaela Jacksona....

  I co teraz robię? Siedzę na lotnisku i czekam na moją ciotkę Edith, która obiecała przyjechać po mnie już dwie godziny temu! Znaczy... to nie jest moja biologiczna ciocia, bo moi dziadkowie ją adoptowali, ale to tym bardziej powinna się martwić! W końcu znudziło mi się łażenie po terminalu i pytanie ludzi czy widzieli mojego wujka Al'a Pacino (zamiast odpowiedzi, posyłali mi jakieś dziwne spojrzenia-zupełnie nie wiem czemu) i wyszłam na dwór. Jezus Maria, jak tu dziwnie! Normalnego lotniska nie widziałam od... raz, dwa,  trzy... Prawie trzy i pół roku! A to jeszcze Heathrow... Nagle zadzwonił mi telefon.
- Halooo???
- Cześć, wyjdź na parking C, po prawej od terminalu, zaraz będę...
- Ale kto? Co? Jak?- zadawałam bezsensowne pytania.
- Nie mogę teraz, prowadzę a prawdopodobnie mam policję na karku... Pa!
  I tyle. Nawet nie wiedziałam, czy to ciocia czy kto inny... A tą policją to się nawet nie przejęłam, mogłam się tego spodziewać po mojej rodzinie. Poszłam na ten parking i nagle na jego środku z piskiem opon zadriftował stary chevrolet. Wysiadła z niego dziewczyna z ogniście rudymi włosami i w dużych okularach słonecznych.
- Bonnie?-spytała, a widząc moje skinienie głową rzuciła- Szybko, dawaj walizki!-wzięła moją walizę i wrzuciła do bagażnika. Była tak drobna i chuda, że miałam wrażenie, że tego nie uniesie, a tu co? Wrzuciła moje klamoty jednym ruchem. Po tym, pociągnęła mnie za rękę i dosłownie wrzuciła na miejsce obok kierowcy i odjechała tak samo, jak się pojawiła- z piskiem opon i kłębami dymu.
- Pewnie mnie nie pamiętasz, co? Malory, twoja kuzynka- uśmiechnęła się i zdjęła okulary.
- Jezus, jak ty się zmieniłaś! Ostatnio cię widziałam chyba wtedy, jak Zdzisia zaczęła romansować z twoim Rockym, a potem ty wyjechałaś i okazało się, że Zdzisia to facet i że nasze lamy to geje...
- Tak pamiętam to! Dzwoniłaś wtedy do mnie, do Irlandii! A potem... Jakoś tak zanikł kontakt.
- No wiesz, w Indiach kiepsko z zasięgiem- roześmiałam się.
- A tak, coś o tym słyszałam...- też się roześmiała. Zaraz po wyjeździe z lotniska przyspieszyła tak, że aż wbiłam się w fotel.
- Mal...?-spytałam niepewnie.
- Co?
- Do ilu tu jest ograniczenie?- spytałam. Nie żebym się bała czy coś, ale tak jakoś... 180 km/h to trochę bardzo tak... dużo.
- Nie wiem, może do 110? Albo 120? A co?
- A nic, tak tylko pytam... A od kiedy masz prawko?
- Czekaj, teraz jest lipiec, a dostałam tak... w pod koniec czerwca. Znaczy, nie dostałam, znaczy dostałam, ale po 11 razach i tym razem wymusiłam to na nich- spojrzała na mnie. Jezus, nawet nie patrzy na drogę! Jezus, za blisko środka! Jezus, ciężarówka!!!
- Mal...-pisnęłam i zjechałam w dół na siedzeniu. Ona nawet nie patrząc na tira, znów skręciła na normalne miejsce.
- No, więc nie cały tydzień. Zabawne, a spisali mnie tylko 2 razy!- roześmiała się. Potem wjechałyśmy do miasta i Malory zwolniła (niesamowite!) i całą drogę przegadałyśmy. Niedługo podjechałyśmy pod niewielki niebieski  domek i tak weszłam  do mojego nowego domu. Z kuchni dochodził swąd spalenizny.
- Carol debilko, mówiłam, że masz wyłączyć!- wrzasnęła Mal do kogoś na górze i rzuciła się do okna, a ja do piekarnika. Kłęby dymu spowiły kuchnię, do której nagle pojawiła się postać... Czyżby moja Samara?
- Samaro, to ty?
- Jaka Samara, idiotko, dobrze się czujesz?- wrzasnęła na mnie postać. Gdy dym stopniowo opuszczał kuchnię, dokładniej przyjrzałam się dziewczynie. Miała długie, mokre blond włosy i owinięta była szlafrokiem. Ale pytanie brzmiało: kto do cholery był?
- Jestem Carol, starsza przyrodnia siostra Malory.
- Spadaj, tylko dwa lata, i to niecałe- naburmuszyła się kuzynka, a moja (jak się okazało) druga kuzynka objęła ją i potarmosiła po włosach.
- Ile szkód na mieście? Chevrolet cały?
- Tak!- ożywiła się Malory- Nie wpadłam na latarnie, hydranty ani na słupy!
- Sukces!- wykrzyknęły razem i przybiły piątkę. Po chwili Carol zwróciła się do mnie:
- Pewnie nie wiesz o co tu chodzi, co?
- Nie no, normalna rodzina... A właśnie: gdzie ciocia?
- Nikt ci nie mówił? Wyjechała z tatą do USA, na ponad pół roku.
- Dawno, z tydzień temu?-spojrzała na Mal- Od twojego prawka, nie? Dobra, zaprowadź Bonnie do pokoju, a ja tu ogarnę- pokazała głową w kierunku kuchenki.
- Przypominam ci, że to twoja wina-zanuciła Malory i z trudem uchyliłyśmy się od lecącego w jej stronę kapcia. Poszłyśmy na górę, na którą prowadziły wąskie schody. Minęłyśmy jedno piętro z sypialnią Caro i gabinetem jej taty i jeszcze jedną sypialnią, Malory. Na samej górze była łazienka i mój pokój. Kuzynka pomogła mi się rozpakować, czyli zaczęłyśmy się nawalać moimi ciuchami. Po tej głupawce zasnęłyśmy na jednym łóżku i nawet wołanie Carol na pizze nas nie obudziło.
___________________________________________________________________________________
Jak tam początek??? Może być?
Chciałam,żeby był śmieszniejszy ale jakoś nie wyszło ;c
Ale postaram się o lepsze kolejne ;)
Tak więc, bez względu na wszystko bardzo proszę o komentarze :3
Pa !!