poniedziałek, 4 marca 2013

Prolog


   Moja porąbana rodzinka teraz znowu przeprowadza mnie do Londynu. Wątpię, aby ktoś w moim wieku mieszkał dwa razy w Bradford, trzy razy w Peru i niecałe dwa lata w Indiach. Ja tak. A to wszystko przez moją genealogię! Jestem (tak mniej więcej) 1/6 Peruwianką(o Boże, jak to brzmi), 1/6 Francuzką, 2/6 Polką(albo bardziej 1/6) i 2/6 Angielką. Jakaś masakra... Ale plusem jest to że wychowałam się wśród lam! To moje ukochane zwierzątka. Zawsze specjalnie przyprowadzałam kogoś, kogo nie lubię, żeby Zdzisia go opluła... A teraz znowu mi to zabrali!

   Ale wróćmy do porąbanej rodzinki. Urodziłam się w Bradford. Ok, normalnie. Potem parę lat spędziłam  w Peru, u dziadków, bo... tak i tyle. A i musieliśmy tak pilnować prababki, która ma schizofrenię, dlatego nas tam zwabili. Później wróciłam do Bradford i tam chodziłam aż do trzeciej klasy. Potem znowu wróciliśmy do Peru, bo babcia z dziadkiem zrobili podróż dookoła świata, a nam i cioci zostawili lamy pod opieką, z tym, że ciocia uciekła z moją kuzynką Malory do Irlandii (bo dziadkowie nie chcieli z powrotem tam puścić). Potem moi rodzice dostali jakąś  robotę w Indiach i tam mieszkaliśmy przez dwa lata. A potem dziadek zachorował a później zmarł, więc znowu mieszkaliśmy w Peru. Ale to wszystko od strony taty, bo od mamy to... A szkoda gadać. Babcia zmarła, gdy moja mama była jeszcze dzieckiem i ją i moją ciocię wychowywała Wredna Ciotka(inaczej na nią nie mówimy). Ma majątek i kasę, ale wydziedziczyła moją matkę i ciotkę, bo Clara pojechała na Filipiny i tam wyszła za jakiegoś skośnookiego Murzyna a moja mama poznała tatę i chciała z nim bronić praw człowieka w Czeczenii ( dafaq?) i pewnie cały majątek przepisze na młodszego d 20 lat właściciela fabryki porcelany, z którym ma romans. I teraz kiedy jestem pełnoletnia wysłali mnie do Londynu. A ja tak lubiłam siedzieć z prababką i słuchać o jej lamach, indykach i małpach, które przemawiały głosem Michaela Jacksona....

  I co teraz robię? Siedzę na lotnisku i czekam na moją ciotkę Edith, która obiecała przyjechać po mnie już dwie godziny temu! Znaczy... to nie jest moja biologiczna ciocia, bo moi dziadkowie ją adoptowali, ale to tym bardziej powinna się martwić! W końcu znudziło mi się łażenie po terminalu i pytanie ludzi czy widzieli mojego wujka Al'a Pacino (zamiast odpowiedzi, posyłali mi jakieś dziwne spojrzenia-zupełnie nie wiem czemu) i wyszłam na dwór. Jezus Maria, jak tu dziwnie! Normalnego lotniska nie widziałam od... raz, dwa,  trzy... Prawie trzy i pół roku! A to jeszcze Heathrow... Nagle zadzwonił mi telefon.
- Halooo???
- Cześć, wyjdź na parking C, po prawej od terminalu, zaraz będę...
- Ale kto? Co? Jak?- zadawałam bezsensowne pytania.
- Nie mogę teraz, prowadzę a prawdopodobnie mam policję na karku... Pa!
  I tyle. Nawet nie wiedziałam, czy to ciocia czy kto inny... A tą policją to się nawet nie przejęłam, mogłam się tego spodziewać po mojej rodzinie. Poszłam na ten parking i nagle na jego środku z piskiem opon zadriftował stary chevrolet. Wysiadła z niego dziewczyna z ogniście rudymi włosami i w dużych okularach słonecznych.
- Bonnie?-spytała, a widząc moje skinienie głową rzuciła- Szybko, dawaj walizki!-wzięła moją walizę i wrzuciła do bagażnika. Była tak drobna i chuda, że miałam wrażenie, że tego nie uniesie, a tu co? Wrzuciła moje klamoty jednym ruchem. Po tym, pociągnęła mnie za rękę i dosłownie wrzuciła na miejsce obok kierowcy i odjechała tak samo, jak się pojawiła- z piskiem opon i kłębami dymu.
- Pewnie mnie nie pamiętasz, co? Malory, twoja kuzynka- uśmiechnęła się i zdjęła okulary.
- Jezus, jak ty się zmieniłaś! Ostatnio cię widziałam chyba wtedy, jak Zdzisia zaczęła romansować z twoim Rockym, a potem ty wyjechałaś i okazało się, że Zdzisia to facet i że nasze lamy to geje...
- Tak pamiętam to! Dzwoniłaś wtedy do mnie, do Irlandii! A potem... Jakoś tak zanikł kontakt.
- No wiesz, w Indiach kiepsko z zasięgiem- roześmiałam się.
- A tak, coś o tym słyszałam...- też się roześmiała. Zaraz po wyjeździe z lotniska przyspieszyła tak, że aż wbiłam się w fotel.
- Mal...?-spytałam niepewnie.
- Co?
- Do ilu tu jest ograniczenie?- spytałam. Nie żebym się bała czy coś, ale tak jakoś... 180 km/h to trochę bardzo tak... dużo.
- Nie wiem, może do 110? Albo 120? A co?
- A nic, tak tylko pytam... A od kiedy masz prawko?
- Czekaj, teraz jest lipiec, a dostałam tak... w pod koniec czerwca. Znaczy, nie dostałam, znaczy dostałam, ale po 11 razach i tym razem wymusiłam to na nich- spojrzała na mnie. Jezus, nawet nie patrzy na drogę! Jezus, za blisko środka! Jezus, ciężarówka!!!
- Mal...-pisnęłam i zjechałam w dół na siedzeniu. Ona nawet nie patrząc na tira, znów skręciła na normalne miejsce.
- No, więc nie cały tydzień. Zabawne, a spisali mnie tylko 2 razy!- roześmiała się. Potem wjechałyśmy do miasta i Malory zwolniła (niesamowite!) i całą drogę przegadałyśmy. Niedługo podjechałyśmy pod niewielki niebieski  domek i tak weszłam  do mojego nowego domu. Z kuchni dochodził swąd spalenizny.
- Carol debilko, mówiłam, że masz wyłączyć!- wrzasnęła Mal do kogoś na górze i rzuciła się do okna, a ja do piekarnika. Kłęby dymu spowiły kuchnię, do której nagle pojawiła się postać... Czyżby moja Samara?
- Samaro, to ty?
- Jaka Samara, idiotko, dobrze się czujesz?- wrzasnęła na mnie postać. Gdy dym stopniowo opuszczał kuchnię, dokładniej przyjrzałam się dziewczynie. Miała długie, mokre blond włosy i owinięta była szlafrokiem. Ale pytanie brzmiało: kto do cholery był?
- Jestem Carol, starsza przyrodnia siostra Malory.
- Spadaj, tylko dwa lata, i to niecałe- naburmuszyła się kuzynka, a moja (jak się okazało) druga kuzynka objęła ją i potarmosiła po włosach.
- Ile szkód na mieście? Chevrolet cały?
- Tak!- ożywiła się Malory- Nie wpadłam na latarnie, hydranty ani na słupy!
- Sukces!- wykrzyknęły razem i przybiły piątkę. Po chwili Carol zwróciła się do mnie:
- Pewnie nie wiesz o co tu chodzi, co?
- Nie no, normalna rodzina... A właśnie: gdzie ciocia?
- Nikt ci nie mówił? Wyjechała z tatą do USA, na ponad pół roku.
- Dawno, z tydzień temu?-spojrzała na Mal- Od twojego prawka, nie? Dobra, zaprowadź Bonnie do pokoju, a ja tu ogarnę- pokazała głową w kierunku kuchenki.
- Przypominam ci, że to twoja wina-zanuciła Malory i z trudem uchyliłyśmy się od lecącego w jej stronę kapcia. Poszłyśmy na górę, na którą prowadziły wąskie schody. Minęłyśmy jedno piętro z sypialnią Caro i gabinetem jej taty i jeszcze jedną sypialnią, Malory. Na samej górze była łazienka i mój pokój. Kuzynka pomogła mi się rozpakować, czyli zaczęłyśmy się nawalać moimi ciuchami. Po tej głupawce zasnęłyśmy na jednym łóżku i nawet wołanie Carol na pizze nas nie obudziło.
___________________________________________________________________________________
Jak tam początek??? Może być?
Chciałam,żeby był śmieszniejszy ale jakoś nie wyszło ;c
Ale postaram się o lepsze kolejne ;)
Tak więc, bez względu na wszystko bardzo proszę o komentarze :3
Pa !!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz