poniedziałek, 4 marca 2013

1. Jestem uzależniona od bitej śmietany...

     Próbowałam wstać, ale Malory leżąca na mnie tak trochę bardzo mi to utrudniała. Zepchnęłam ją z łóżka.
- Ała! Idiotko, złamałaś mi kręgosłup!
- Chyba czaszkę, bo mózg ci gdzieś wyleciał-mruknęłam masując obolałą rękę- Masz bardzo kościste plecy.
- A ty rękę-odparła Malory masując kości.
- Laski! Na dół!- wrzasnęła Carol.
- Wal się-mruknęłyśmy razem i wybuchnęłyśmy śmiechem.Ale przebrałyśmy się i zeszłyśmy do kuchni.
- Przynajmniej nie jedzie spalenizną- roześmiałam się jedząc tosty.
- Dobra, laski ja dziś mam zajęcia na uczelni, a wy co będziecie robić?- spytała Caro wrzucając klamoty to torebki.
 - Studiujesz? A co?- spytałam z pełną buzią.
- Sonologię i kompozycję-patrzyłam na nią z otwartą buzią.
- Tak, wiem, że nie wiesz co to- Malory wywróciła oczami- Sama do końca nie wiem, na czym to polega, ale jest to związane z muzyką. Bo Caro gra na pianinie i gitarze, a ja na tylko na perkusji.
- Nie grasz, tylko łupiesz- burknęła blondynka, lecz ruda nie zwróciła na nią uwagi.
- Znaczy, ona umie czytać nuty, a ja nie. A ty?
- Ja? Ja jestem uzależniona od bitej śmietany... A z muzyki to umiem rysować- wystawiłam język.
- No więc, laski? Ja już idę, a wy co?
- Może pójdziemy na miasto... A, tylko nie waż mi się brać auta!- wrzasnęła Malory, ale odpowiedział jej trzask drzwi- Eee... Pewnie nie weźmie, nie ma prawka...- lecz po chwili zbladła- O-oo... OBY go nie wzięła- spojrzałam na nią z przerażeniem. Witajcie w domu.

   Po jedenastej ( jedenastej! do tej pory zazwyczaj śpię!) wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy najpierw overgroundem i przesiadłyśmy się na metro do centrum. Z Lewisham tak trzeba dojeżdżać.
- Okay... To, co ty tu już chyba wszędzie byłaś, więc może pójdziemy trochę poszpanować. Na kawę i zakupy, co?- spytała Malory.
- Wiesz, dawno nie byłam w  t a k i e j cywilizacji...-kuzynka wybuchnęła śmiechem- Ciuchy mi się jakieś przydadzą, w Peru inaczej chodzą- spojrzałam na przechodzącą dziewczynę obok mnie, w wytartych szortach, butach z ćwiekami i luźnym topie.

- To z zakupami poczekamy na tego gremlina Carol, a na razie pójdziemy... Ej, byłaś w Ripley's Believe it or? Tam gościu ma zmniejszone ludzkie głowy, od tych Indian, coś tam z Marsa, zmumifikowane syreny czy coś... Taki gabinet osobliwości. Coś dla nas- mrugnęła do mnie.
- Spadaj geju, co do mnie mrugasz!- wykrzyknęłam aż kobieta obok dziwnie się spojrzała, a para japońskich czy chińskich turystów zrobiła nam zdjęcie, jak się wydurniamy. I poszłyśmy. Jezus, te głowy mnie tak zafascynowały... Takie małe Samarki... Było nawet dwugłowe ciele i powiedziałam, że to Malory, a ona widząc jakąś dziwną, poskręcaną czaszkę powiedziała, że to ja. Ja wyglądałam ładniej. Potem, w parku dostałyśmy potężnej głupawki: nawalałyśmy się wszystkim, darłyśmy się jak wariatki i goniłyśmy po wszystkich alejkach i gadałyśmy do ludzi w niezrozumiałym języku.
 Potem Mal dostała SMS od Carol:

" Spotykamy się przy Primarku, tylko się nie zgubcie, bo wiem że jesteście do tego zdolne xx"

- To ona  sama gubi się w centach handlowych- prychnęła kuzynka. Ruszyłyśmy do metra. No i trochę pochodziłyśmy, bo to nie ta stacja, a ja pomyliłam linię( tak, chciałam wejść do niebieskiej, zamiast brązowej, która wywiozłaby nas Bóg wie gdzie). Ale w końcu stanęłyśmy przed ogromnym budynkiem. Niedaleko stała Carol.

- Co turystki?- przytuliła nas- A raczej dzikuski. Okay, idziemy, tylko teraz się nie zgubcie- chciałyśmy zaprzeczyć, że wcale się nie zgubiłyśmy, ale wtedy Caro wybuchnęła śmiechem. Po prawie trzech godzinach ( z czego prawie jedna czekania w kolejce) miałam już normalne ciuchy. Co nie znaczy, że przestanę nosić sweter z alpaki albo czapkę! No, więc: bluza, t- shirty( w tym jeden z Batmanem, drugi męski z Wolverinem!!!), szorty, trampki, kalosze, rękawiczki bez palców, bransoletki, dżinsy, leginsy i kubek. I jeszcze jakieś kosmetyki( nie wiem po co). I jeszcze sukienka( WTF? Co robi u mnie s u k i e n k a???) Malory też kupiła sobie kieckę, a Caro buty i spodnie. Potem obowiązkowo zaszłyśmy do Tesco po żarcie. Ja naładowałam sobie w wózek siedem bitych śmietan, miętowe czekoladki i parę smoothies. Malory napakowała tego dużo więcej: parę Tablerone, chipsy, smoothies i lody. Bardzo duża ilość. Carol, gdy to zobaczyła powiedziała, że płacimy z własnej kasy, a w jej wózku zauważyłam... Ej, to nie fair! Słodycze, lody i przekąski! I jeszcze, mało nie pękłam ze śmiechu-mleko. Nie wiem czemu, ale mi się wszystko dziwnie kojarzy. Po zakupach, kuzynki chciały już jechać do domu, ale ja się wydarłam, że" nie,nie i nie! Ja chcę zostać! Zostawcie mnie, siły nieczyste!", więc spojrzały na mnie, jak na dziecko specjalnej troski, a na ręce czarnym markerem (czyżby niezmywalnym?!) wypisały mi swój numer telefonu.

  Więc szwendałam się jeszcze trochę po mieście, kupiłam frappuccino w Starbucksie i poszłam przed siebie. Na chwilę przymknęłam oczy i poczułam jak zderzam się z kimś. Kawa wylana (moje frappuccino!), a ja podtrzymywana przez, jak się okazało chłopaka.
- Wszystko OK?- spytał z troską.
- Nie! Moje czekoladowe frappucccino z bitą śmietaną!- jęknęłam, a chłopak tylko się roześmiał- Jak chcesz, kupię ci nowe.
- Nie, w domu mam jeszcze siedem opakowań bitej śmietany- roześmiałam się, a chłopak zdjął okulary i bacznie mi się przyglądał. Już miałam odejść, kiedy coś w jego twarzy przykuło moją uwagę: oczy. Gdzieś już je widziałam, ale dawno...
- Zayn?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
_________________________________________________________________________________
Trolololo! XD
Nie wiem czy wiecie, co bd później, ale specjalnie przerwałam w taki miejscu! Buahahaha!
Też was kocham, więc papapa ;**
I proszę o KOMENTARZE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz